Dużo czasu zajęło mi napisanie tego rozdziału, jednak mam cichą nadzieję, że wam się spodoba.
Dziękuję wszystkim, którzy we mnie wierzyli i pchnęli do kontynuowania bloga. Dziękuję Massie za korektę.
Miłego czytania :)
-------------------------------------------------------------------------
Beta-reader: Massie
Czuł zmęczenie. Wiele czasu minęło, od kiedy ostatni raz pozwolił sobie na odpoczynek. Mimo że oczy same już się zamykały, nie chciał iść spać. Myślał. Intensywnie. I nie dawało to spodziewanych skutków.
Westchnął cicho, przeciągnął się porządnie i usiadł na łóżku. Przymknął na chwilę oczy, starając się poukładać w głowie wszystkie zebrane dotychczas informacje. Nie było to jednak tak łatwe, jak mogłoby się zdawać. Zbyt wiele jak na ten dzień, pomyślał, pocierając zmęczone powieki.
Położył się na plecach i wbił spojrzenie w biały sufit.
Nie wiedząc kiedy, usnął.
*
Widział siebie. Było to tak dziwne i realistyczne, że przez chwilę zdawało mu się, że naprawdę oszalał.
Sobowtór stał przy szklanej szybie, wpatrując się w strażników prowadzących nowego więźnia. Nie mówił nic, nie odwrócił się do niego, prawdopodobnie nie zdawał sobie sprawy z jego obecności. Loki zmrużył delikatnie oczy i zrobił krok w stronę mężczyzny.
Ze zdziwieniem stwierdził, że jego kroki nie odznaczają się tak znanym mu cichym stukotem. Spojrzał na swoje nogi i zamarł. Nie było ich. Zdenerwowany podniósł ręce na wysokość oczu, jednak ich również nie widział.
Wciągnął gwałtownie powietrze, nie wiedząc, co o tym wszystkim myśleć. Czuł panikę, która powoli go ogarniała. Nie mógł na to pozwolić.
Z trudem opanował drżenie rąk, jednak oddech wciąż pozostawał niemiarowy. I wtedy usłyszał swój głos.
- Wygląda na to, że los szykuje mi nowych sprzymierzeńców - powiedział sobowtór, podchodząc bliżej do szyby. Ręce trzymał splecione z tyłu.
- Pogódź się z losem, oni nie przybyli tu z twojego powodu.
Loki odwrócił się gwałtownie, słysząc inny głos. I zamarł. Stała przed nim piękna kobieta w z zaplecionymi w kok niesamowicie lśniącymi włosami, ubrana w jasnobłękitną suknię. Uśmiechała się. Znał ją tak dobrze, że mógłby rysować jej oblicze z pamięci.
Frigga.
Dopiero po chwili przypomniał sobie, że kobieta nie może go dostrzec. Przełknął głośno ślinę i zamknął na chwilę oczy. Ona nie żyje, pomyślał. Więc jak...
- Więc mam przeżyć całą wieczność... z wizytami? - rzekł identyczny mu wyglądem osobnik.
W tej chwili Loki zdał sobie sprawę, że... to naprawdę był on. I, że sam znajdował się w swoich wspomnieniach. Przymknął na chwilę oczy. Wiedział już, co robić. Podszedł powoli do ściany i usiadł, opierając się o nią. Obserwował.
- Zrobię wszystko, co w mojej mocy, abyś miał godne warunki - oznajmiła Friga, spoglądając na Asgardczyka łagodnie.
Roztaczała wokół siebie spokój i troskę. Jakby matczyną aurę
- Doprawdy? - spytał bóg z ironią, jednak na jego twarzy malowała się obojętność. - Rozważ, iż masz jeszcze starszego syna potrzebującego opieki.Tak, mówię o Thorze. Z pewnością czuje się winny... pyta o mnie dniami i nocami...
- Dobrze wiesz, że jesteś tu z powodu swoich czynów - stwierdziła Friga karcącym tonem.
- Moich czynów - odparł sobowtór pogardliwie. - Dążyłem do prawdy, gdyż od początku żyłem w kłamstwie. Urodziłem się, by być królem.
- Królem? - przerwała mu kobieta. - Prawdziwy król przyznaje się do porażek. To też jest dla ciebie kłamstwem?
- Wyjaśnijmy sobie coś. To zawsze ja musiałem brać winę na siebie.
- Twój ojciec..
- On nie jest moim ojcem! - krzyknął Asgardczyk, odwracając się do niej gwałtownie.
Na chwilę zapanowało milczenie. Frigga wpatrywała się z szokiem w swojego syna, jakby nie wierząc w to, co właśnie powiedział. I że w ogóle to powiedział.
- A ja nie jestem twoją matką? - spytała cicho, prawdopodobnie bojąc się odpowiedzi.
W tej chwili Loki, siedzący pod ścianą wstał powoli, również nie będąc pewnym swoich słów. Miał nadzieję, że jego wspomnienie skończy się choć trochę pozytywnie. Mylił się.
- Nie jesteś.
*
- Królowa nie żyje.
*
Wyglądał jak wrak. Miał skołtunione włosy, blady był jak ściana, a z jego stopy ciekła krew. Ten widok bardzo nim wstrząsnął. Podszedł powoli do przewróconego łóżka i usiadł. Widok siebie samego w takiej rozsypce był przerażający.
- Thor - rozległ się głos jego wspomnienia.
Od razu zauważył jego połyskujące magią ręce i świecące tą samą magią szyby. Nałożył iluzję.
Thor spoglądał w pustkę. Prawdopodobnie tam stał kolejny sobowtór. Nie widział go. Może przez to, że było to jego wspomnienie? Widział sytuację swoimi oczami... w pewnym sensie.
- Wystarczy, Loki - przerwał blondyn. - Tych wszystkich iluzji.
Wtedy pomieszczenie rozświetliło się zielonym światłem. I Loki wiedział, że brat widzi wszystko.
- Teraz mnie widzisz, bracie.
Loki z zaciekawieniem obserwował całą sytuację. Reakcja Thora nie zaskoczyła go. Obojętność. Tylko tego mógł się spodziewać po tym wszystkim.
- Czy cierpiała? - spytało jego wspomnienie, odkrywając namiastkę uczuć, które w nim zapewne buzowały.
- Nie przyszedłem ulżyć ci w cierpieniu - oznajmił Thor z zaciętym wyrazem twarzy. - Raczej zaoferować coś, co pomoże ci dokonać ostatniego uczynku wobec matki.
Loki wzdrygnął się lekko, słysząc te słowa. Spojrzał na swojego sobowtóra i zobaczył dokładnie taką samą reakcję.
- Wiem, że pragniesz zemsty równie mocno, jak ja - ciągnął Thor utrzymując obojętny wyraz twarzy. - Jeśli pomożesz mi wydostać się z Asgardu, dostaniesz ją. Zemstę. A później wrócisz do celi.
Widział, jak jego wspomnienie zastanawia się przez chwilę, po czym zachichotało cicho. I już wiedział, że się zgodzi.
- Musisz być naprawdę zdesperowany, skoro przychodzisz po pomoc do mnie. Naprawdę myślisz, że możesz mi zaufać?
- Nie - odparł Thor z lekkim zrezygnowaniem. - Ale powinieneś wiedzieć, że kiedy walczyliśmy razem w przeszłości, wierzyłem, że mój brat wciąż gdzieś tam jest. Tej nadziei już nie ma i nie ochroni cię. Jeśli mnie zdradzisz, zabiję cię.
- Hm... Kiedy zaczynamy?
*
Przed nim rozgrywała się prawdziwa, dość nieuczciwa walka. Od razu rozpoznał istoty, z którymi walczy z bratem w tym wspomnieniu. Mroczne Elfy, dawno zapomniane przez większość Asgardczyków. I tak bardzo znane mu z dzieciństwa. Były to bowiem postacie z jego ulubionej książki. Tej samej, którą Frigga czytała jemu i Thorowi.
Pozwolił swoim myślą chwilę błądzić po wspomnieniach z tamtych czasów, po czym ruszył w kierunku walczących.
Zobaczył siebie, odpierającego kolejne ataki elfów, zabijającego każdego po kolei z niewielkim wysiłkiem. Trzeba czegoś więcej, by zabić boga kłamstw. Poczuł ukłucie dumy z samego siebie. Jest silny. Bardzo silny.
Po zabiciu ostatniego elfa, sobowtór spojrzał na Thora. Walczył on z jakąś masywnie zbudowaną istotą.
Na twarzy sobowtóra odznaczały się mieszane uczucia, wahanie, a później determinacja.
Razem ruszyli w stronę gromowładnego, niemal w tym samym momencie. Widział, jak Loki z przeszłości podnosi jakąś broń, drżąc na całym ciele. Jak zachodzi stwora od tyłu, starając się być jak najciszej. Jak wbija w jego plecy ostrze.
Czas jakby na chwilę się zatrzymał. Loki, jako obserwator, nie miał najmniejszego wpływu na wydarzenia rozgrywające się przed nim. Bardzo nad tym ubolewał, gdyż domyślał się, co się za chwilę stanie.
Istota stała przez chwilę, czując zapewne niewyobrażalny ból, po czym odwróciła się gwałtownie i nabiła jego sobowtóra na broń, by po chwili odrzucić go na ziemię.
Widział zdziwienie na twarzy wspomnienia, jednak znał siebie. Nigdy nie robił nic bez planu. Tak jest i tym razem, pomyślał, gdy zauważył, co takiego stało się z granatem przyczepionym do pasa potwora.
Jednak zdawał sobie sprawę, że nie wszystko poszło zgodnie z planem.
- Nie! - dało się słyszeć krzyk Thora.
- Do zobaczenia w piekle...
I wtedy nastąpił wybuch mocy, a granat pochłonął istotę.
*
- Jestem głupcem. Jestem głupcem!
*
*
Usiadł gwałtownie, drżąc cały. Czuł się jak po długim treningu. Ten sen był tak realistyczny. Co się stało?, pomyślał. I w tej chwili poczuł ukłucie w piersi.
Pamiętał. Wszystko.
Wiedział już, co robić.
*
Tony siedział w warsztacie już trzecią godzinę, próbując naprawić jeden z rękawów zbroi. Usterka nie była zbyt poważna, ot jeden, nieważny kabelek, ale Stark traktował swoje zbroje bardzo poważnie. Musiały być idealne, perfekcyjne.
- Panie Stark - powiedział Jarvis, z jakby lekkim przejęciem, co było oczywiście niemożliwe.
- Tak, Jarvis? - spytał geniusz, odkładając na chwilę rękawicę.
- Pan Loki zniknął.
Nawet nie wyobrażasz sobie mojego uśmiechu,kiedy zobaczyłam,że dodałaś nowy rozdział ;D
OdpowiedzUsuńCiesze się,że Loki przypomniał sobie co się stało,tylko dlaczego zniknął? Dokąd poszedł? Mam nadzieję,że dowiem się tego w następnych rozdziałach.
Pozdrawiam;D
Ana
Chcę więcej, już, natychmiast ;)
OdpowiedzUsuńKobieto, skończyć w takiej chwili?! Toż to zbrodnia!
Życzę duuuuużo weny
Pozdrawiam
Moni :)
"He's not my father"
OdpowiedzUsuń"When do we start?"
"See you in hell, monster"
Ach! Wszystkie najlepsze momenty z Thora! Wszystkie cytaty Lokiego! *.* Aaa... daj mi chwilę, żebym ochłonęła, bo zawalę komentarz toną tęczowych serduszek i na tym się skończy...
Wdech, wydech.
Ok. Spróbuję skomentować obiektywnie. TAK SIĘ CIESZE! To było cudowne, chyba najlepsza niespodzianka, jaką mogłaś sprawić fanom Lokiego. Mniej Tony'ego, ale on poprzednio miał swoje pięć minut. Niby przedstawiłaś znane nam wydarzenia, ale zrobiłaś to w taki sposób, że przez moment naprawdę byłam ciekawa, co się stanie. Oto, co potrafisz zrobić z czytelnikiem.
Jestem naprawdę usatysfakcjonowana rozdziałem i nie wyobrażam sobie, żebyś mogła w takiej sytuacji przerwać opowiadanie. Czekam na kolejną część, bo stanęło w takim momencie, że... ghrhr.
...
<3 <3 <3 <3
FREE. Dlaczego ja dopiero teraz czytam to opowiadanie? Chcę jeszcze! Więcej! Już! No ja nie mogę, i ona mi będzie mówić, że nie umie pisać...
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział, cudowne opowiadanie, kocham Cię <3
- Alex
Witaj,Chciałam Cię poinformować iż nominowałam twój blog do Libsten Award. Szczegóły u u mnie http://moniquefitzgerald.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Monique
nareszcie dotarłam do tego rozdziału.. iii... ja chce więcej!!!! <3<3<3 cudownie sie czytało!!
OdpowiedzUsuńEllie